Szanowny Panie Prezydencie, Szanowny Panie Premierze!
Każdy podatek, z zasady, jest niewidzialną opłatą za to, z czego obywatele mogą korzystać „za darmo”. Taki koszt ponosimy wszyscy: od podatku VAT przy codziennych zakupach po składki ubezpieczeń społecznych. Jest to wygodny system dla tych, którzy zamierzają korzystać z najszerszego wachlarza społecznych „usług”. Co jednak z tymi, którzy chcieliby zrezygnować z tych o wątpliwej użyteczności?
Nie oszukujmy się – publiczny system szkolnictwa w Polsce widział lepsze czasy. Mechanizmy rządzące szkolnymi – a zwłaszcza wczesnoszkolnymi – programami są często nieprzejrzyste i motywowane bardziej chęcią zarobku niż dobrem przyszłych obywateli. Rodzic, który szczerze interesuje się edukacją swojej latorośli ma w takim przypadku dwa wyjścia: starać się o przeniesienie pociechy do innej szkoły publicznej, gdzie program może być bliższy ideałom lub skorzystać z oferty szkół prywatnych. Ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie jest idealne. Posyłanie dziecka do szkoły „spoza rejonu” niesie ze sobą pewne nierozwiązalne koszty – na przykład transportu. Tymczasem, płacąc czesne w szkole prywatnej w efekcie ponosi koszty edukacji (która jest państwowym obowiązkiem) dwukrotnie: raz, przez podatki, na rzecz państwa, i dwa, bezpośrednio na poczet samej szkoły. Takie wydatki nie podlegają odliczeniom od podatku dochodowego, a posłanie dziecka do bardziej atrakcyjnej szkoły publicznej – na co i tak trzeba uzyskać zgodę – pozostaje dla wielu rodzin wiernie płacących swe należności wobec państwa w sferze marzeń.
Apelujemy zatem o lepsze rozwiązanie!
Ustanowienie prawomocnego bonu na edukację pozwoliłoby zwrócić owym dwukrotnie obciążonym rodzinom to, co tak naprawdę należy do nich. Nie byłby to zasiłek ani rozdawnictwo, bowiem oddając podatnikom pieniądze pobrane za usługi, z których oni świadomie rezygnują to po prostu oddanie im ciężko zarobionych pieniędzy. Bon na wczesną edukację otworzyłby także bramy do wyboru dla rodziców, którzy do tej pory biernie uczestniczyli w piramidzie edukacji publicznej. Ilu z nich, mając taką możliwość, zaangażowałoby się bliżej w edukację swojego potomstwa?
Wolność w zarządzaniu finansami to w dzisiejszym świecie wolność wyboru. Pozwólmy rodzicom wziąć edukację swoich dzieci we własne ręce. Oddajmy im to, co ich, by oni mogli dać to potomnym!